Straszne historie

Straszne historie
Made By: werko40

wtorek, 2 sierpnia 2011

Kobieta Z Cmentarza!.


W pewnym niewielkim miasteczku stał dawno opuszczony już cmentarz. Ludzie go nie odwiedzali, ponieważ twierdzili, że jest nawiedzony. Do miasteczka sprowadziła się rodzina z dwójką dzieci. Oni również usłyszeli o nawiedzonym cmentarzu od swoich sąsiadów, ale dorośli jak to dorośli jedynie się z tego śmiali. Dzieci ogromnie przejęły się tą historią. Było jeszcze gorzej, gdy okazało się, że ich dom leży niecałe 100m. od cmentarza, a z tylniego okna domu widać ten nawiedzony cmentarz. Rodzice nie wierzyli w tę historię o duchach pojawiających się na cmentarzu, ale dzieci owszem. Pewnego wieczoru rodzice dzieci postanowili wyjść na romantyczna kolację do restauracji za miastem. Dzieci zostały, więc same w domu. Koło 12.00 w nocy Mej i jej brat Jan usłyszeli śpiew kobiety. Wyjrzeli przez okno a na jednym z nagrobków siedziała kobieta w białej szacie i śpiewała. Niespodziewanie odwróciła się do dzieci i szeroko się uśmiechnęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Mej wrzasnęła z przerażenia i czym prędzej chciała biec do swojego pokoju. Gdy wchodziła na schody zobaczyła na nich siedzącą postać. Była to ta sama kobieta, którą widziała z bratem przez okno. Wstała ona i podeszła do przerażonej dziewczynki. Położyła jej rękę na głowie poczym szybkim ruchem skręciła jej kark. Gdy chłopak poszedł szukać swojej siostry znalazł jej ciało na łóżku na ścianie pisało ludzką krwią "Niech rodzice lepiej uwierzą"

poniedziałek, 4 lipca 2011

Straszne wakacje... (część I)

Pewna rodzina - w składzie: ojciec (Mariusz, lat 40), matka (Monika, lat 39), córka Nicola (lat 17), syn Max (lat 16) i córka Majka (lat 14) wybrali się na wakacje nad morze.
Było cudownie... Wspólne śpiewanie podczas jazdy samochodem, zabawy rodzinne, luksusowy hotel z pięknym widokiem na morze... Ale pewnego dnia Nicola zaznajomiła się z tubylcem...
- Ma na imię Alex i jest boski. - bez przerwy mówiła Nicola.
- Taaak, wierzymy ci... a pamiętasz, że jutro mamy rejs statkiem? - zmieniał temat ojciec...
I tak (odkąd Nicola poznała Alexa) wyglądały ich rozmowy.
- Sądzę, że powinniśmy poznać tego całego Alexa... Skoro nasza córka tak cały czas o nim mówi... - pewnego wieczoru powiedziała Monika do swojego męża - Chcę zobaczyć jaki on jest... Rozumiesz mnie prawda?
- Tak, też nie chciałbym, żeby był on jakimś "złym towarzystwem" dla naszej córki... - odpowiedział Mariusz.
Następnego dnia Nicola miała za zadanie zaprosić Alexa na wspólny rejs statkiem... wszystko zapowiadało się fajnie... dopóki rodzice Nicoli nie zobaczyli Alexa...
Był cały wytatuowany... te dziwne znaki na jego ciele przyprawiały Monikę i Mariusza o dreszcze... Ale postanowili "nie oceniać książki po okładce"...
- Witam, Alex... Jak wiesz, jestem tatą Nicoli... - odpowiedział Mariusz cały zmieszany.
- A ja jestem jej mamą... - odpowiedziała Monika równie zmieszana.
- Dzień dobry... - odpowiedział Alex dziwnym nieludzkim głosem.
Niestety rejs się nie udał... był straszny sztorm i rodzina wróciła do hotelu goszcząc Alexa.
- Alex może powiemy moim rodzicom? - powiedziała Nicola cała podekscytowana.
- Jak chcesz... - odpowiedział chłodno Alex.
- No więc tak... - zaczęła Nicola - Chodzimy ze sobą!!! - odpowiedziała jakby to było ogromnie ważne wydarzenie.
- Aha, cieszymy się... - odpowiedzieli zmieszani rodzice.
- Wieeelkie mi wydarzenie... Co w tym takiego? - powiedziała znudzona Majka.
- Zamknij się!!! - wrzasnęła najwyraźniej strasznie wkurzona Nicola.
Gdy Alex wyszedł wszystko jakby się... uspokoiło...
- Co to miało znaczyć?! Nigdy nie krzyczałaś na siostrę! - zbeształ Nicolę ojciec.
- Co...? Przecież ja na nią nie krzyknęłam... - odpowiedziała jakby przebudzona ze snu Nicola.
- Jak to nie? - odpowiedział zmieszany Mariusz.
- Muszę... iść... spać... - odpowiedziała dziwnym głosem Nicola.
Nicola jak w jakimś transie poszła do pokoju i położyła się spać.
Około 3:00 rano Nicola się obudziła i wyszła z pokoju. Wszyscy spali. Usłyszał to tylko Max i z ciekawości poszedł za nią. Nicola wyszła z hotelu i poszła na plażę do jakiejś dziwnej jaskini, której Max nigdy wcześniej nie widział. Wszedł za nią i ukrył się za kamieniem. To co zobaczył było dziwne... Cztery ciemne postacie i jego siostra, która leżała na dziwnym "łóżku" w białej sukience.
"Przecież ona nigdy nie zakłada sukienek... co to za ludzie?!" - pomyślał Max.
Nagle ciemne postacie oświetliło światło i... Max o mało co nie krzyknął... Te postacie miały zniekształcone twarze, były obdarte ze skóry i mówiły nieludzkim głosem. Jedyne co z ich rozmowy zrozumiał Max to było: "Alex zaczynaj...".
"Co u diaska zaczynaj?!!! Co oni zamierzają?!!!" - Max nie wiedział co zrobić.
Nagle postacie zaczęły biczować Nicolę, a ona zaczęła wrzeszczeć z bólu. Max nie wytrzymał:
- Zostawcie ją!!! - leciał na straszne postacie z jakimś patykiem, który zdążył złapać.
Nagle jedna z postaci dotknęła Maxa. Poczuł się dziwnie po tym dotyku i jak długi padł na ziemię... Jedyne co zdążył zobaczyć to ciemne postacie nacinające ostrymi nożami ciało jego siostry...

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Koleżanka z liceum

Idąc chodnikiem po zmroku na obrzeżach miasta można rozmyślać, rozmawiać przez telefon, słuchać muzyki. Bohater tej opowieści wybrał zupełnie inne rozwiązanie... Była zima, chyba luty. Dwudziesto pięcio letni Marek wracał do domu z pracy pieszo, chodź nigdy tego nie robił, ale zmusiło go do tego pożyczenie samochodu swojemu dobremu kumplowi. Telefon rozładowany, lampy przy drodze odmawiały posłuszeństwa: gasły co jakiś czas. W takich miejscach nawet dorosła osoba czuje się niepewnie, szczególnie kiedy idzie się pomiędzy stuletnim parkiem i martwą drogą, a po drugiej stronie ulicy rozciąga się stara kopalnia i kilka opuszczonych domów. Wiał wiatr, padał śnieg. Marek byłtrochę zmęczony, kleiły mu się oczy po całodziennej pracy w biurze. W obrębie 20 km nie było żywego ducha. "Czy ta droga nigdy się nie skończy?!" - pomyślał lekko znużony po przebyciu 1/3 drogi. W którejś kolejnej minucie marszu usłyszał za sobą kroki. "Kobieta..." - owiedział cicho do siebie, rozpoznając odgłos obcasów. Kroki stawały się coraz szybsze. Wkońcu nieznajoma dogoniła mężczyznę. Gdy była kilka kroków za nim, Marek oglądając się ujrzał postać w czarnym płaszczu, twarz widział częściowo z powodu gasnących lamp. Nowa towarzyszka uśmiechając się w końcu zaczęła rozmowę: -Witaj, Marku. Poznajesz mnie? Pewnie nie... Rzeczywiście, Marek nie wiedział, z kim ma przyjemność. Ale kobieta kontynuowała: -Liceum nr.3, klasa 1a. Druga ławka pod oknem, dwa długie kasztanowe warkocze. Dalej nic ci to nie mów? -Majka? -Tak! -Nie wierzę! Skąd się tu wzięłaś? Co u ciebie? Gdzie teraz mieszkasz? Czym sie zajmujesz?- zaczął zasypywać ją pytaniami. -Wiesz, zacznę od początku. Przyjechałam tu tak po prostu, przypomniec sobie dawne czassy. Pamiętasz? Tu mieszkałam...- Maja wskazała na jeden z opuszczonych domów w pobliżu kopalni. -Tak, a teraz gdzie mieszkasz? Gdzie są twoi rodzice?- dopytywał się Marek. -Mieszkają na wsi, a ja... Powiedz lepiej, co tu robisz o tej porze. - opowiedział jej o pożyczonym aucie, zaczęli też rozmawiać na inne tematy. Maja jakby specjalnie zwalniała tempo spaceru. -Może wstąpisz do mnie? Chodźmy szybciej.- zaproponował Marek. -Wiesz, nie lubię spacerować szybko. Proszę cię, nie spiesz się, bo "Gdy człowiek się spieszy..." -Tak, tak, wiem : "... diabeł się cieszy".- zaśmiał się Marek- więc dobrze, chodźmy wolno. I tak zrobili. Pokonali drogę w czasie dwa razy dłuzszym. Mimo tego miło im się rozmawiało. Gdy byli kilkaste metrów od celu, Maja zaczęła się żegnać z przyjacielem. -Na mnie już pora, zrobiłam, co miałam zrobić, pora się rozstać. -Szkoda. Ale mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy? -Na pewno, tylko nie tak szybko - dodała na pożegnanie z uśmiechem Maja znikając w bocznej drodze. Po dotarciu pod blok, Marek ujrzał, że stoi tam pare radiowozów, karetka i straż. -Co się stało?! - zapyał z niepokojem funkcjonariusza. -Wyciek gazu. Gdyby pan wrócił 20 min temu, to był by koniec. Markowi zaparło dech z przerażenia: "To tylko dzięki Mai!". Następnego dnia koniecznie chciał ją znaleźć, dzwonił do znajomych z liceum, aż w końcu dostał numer do jej rodziców.: -Dzień dobry. Czy można prosić Maję do telefonu? Chciałbym jej podziękować. Usłyszał płacz w słuchawce: -Maja.. nie żyje.. Zginęła rok temu od wycieku gazu w jej mieszkaniu...

Wesołe miasteczko

Nadia miała 10 lat,nie była ładna,ale miała mnóstwo przyjaciół.Któregoś dnia firma rodziców splajtowała i musieli się przenieść do innego miasteczka Salensvile.Nadia pożegnała się z przyjaciółmi i z żalem w sercu pojechała.Było tam dosyć dziwnie.Wiał porywisty wiatr wszystko wydawało się szare.Naprzeciwko ich domu stało Wesołe miasteczko,od lat nieczynne było wręcz upiorne.Była noc,dziewczynka nie mogła zasnąć,a o północy usłyszała dziecięcy śmiech i piski maszyn.Wyjrzała przez okno i zobaczyła dzieci bawiące się w Wesołym Miasteczku.Następnego dnia o północy,nieświadoma niczego poszła się tam bawić.Gdy weszła nagle dzieci ucichły,a starsza dziewczynka,która miała czerwone oczy powiedziała "Mamy następną ofiarę.Wszystkie dzieci się zaśmiały i rzuciły się na nią rozrywając ją na kawałki.Jadły jej mięso i coraz bardziej ich oczy stawały się czerwone.Rodzice niepokoili się o Nadię,a o północy usłyszeli pisk dzieci i wołanie ich córki "Mamo,tato ja się tu troszkę pobawię".Od staruszki mieszkającej obok nich dowiedzieli się,że gdy miasteczko było czynne pewna dziewczynka spadła z Koła Młyńskiego.Jej niespokojna dusza krążyła po Wesołym Miasteczku,które po tym wpadku zamknięto i nie chcąc sama się tam bawić zabijała dzieci.

Nieżywa dziewczyna

Pewnej nocy zakochana para wybrała się na opuszczony cmentarz. Gdy chłopak zbliżył swoje usta do ust dziewczyny zobaczył, że w krzakach coś się porusza. Poszedł to zobaczyć, lecz niczego tam nie zobaczył. Po chwili kolejny raz coś zaczęło się tam poruszać. Chłopak nie wytrzymał i po raz kolejny poszedł zobaczyć co się tam kryje zostawiając swoją dziewczynę samą siedzącą na nagrobku.Gdy wrócił oznajmiając, że nic tam nie ma zaskoczył go fakt, że nigdzie nie było jego dziewczyn. Na nagrobku jedynie była ogromna plama krwi, która ciągnęła się do kostnic. Drzwi do niego były otwara. Na środku stała trumna, była stara ale jej wieko było otwarte. Chłopak spojrzał do trumny i zobaczył w niej ciało swojej dziewczyny. Na jej szyi były dwa ślady ukąszeń wampira. Tętnica dziewczyny była rozszarpana. Gdy chłopak wrócił do domu zadzwonił na policję. Jednak gdy podał imię i nazwisko dziewczyny, którą kochał policja go wyśmiała. Stwierdzili jedynie, że Anna Darlla nie żyje od prawie 50 lat. Została zabita w niewyjaśnionych okolicznościach. Zostawiono ją w trumnie w kostnicy ponieważ nikt nie chciał jej pochować.

...

Mieszkam na wsi, a dokładnie na jej obrzeżu - sześć domków, a wokół pola i las. Wszystkie te małe domki są jeszcze \"poniemieckie\", przedwojenne. W moim domu mieszkał niegdyś Friedrich Quass z żoną, która zmarła w okropnych męczarniach gdy rodziła swoją córkę Marthę. Gdy Martha wyrosła na urodziwą panne ojciec chciał oddać ją za żonę Polakowi - Piotrowi Pogonce. Niestety Martha go nie kochała, ale nie miała odwagi sprzeciwic się ojcu.
Kilka miesięcy po ślubie Piotr zabrał Marthę na konną przejażdżkę. Galopowali przez las, gdy nagle Martha spadła z konia i udeżyła głową w kamień. Najprawdopodobniej zapadła w śpiączkę, ale stwierdzono że nieżyje. Pochowano ją na ewangelickim cmentarzu w Dłużynie Dolnej (niem. Langenau).
Pewnej nocy, gdy nad Dłużyną rozszalała się burza, przyjaciółka Marthy - Gertrude Hoffman miała straszny sen: widziała Pogonkę w trumnie. Ta szamotała się, dyszała bo brakowało jej powietrza. Gertrude usłyszała słowa przyjaciółki: \"Ratuj mnie! Ja żyję! Jeśli to prawda niech na moim grobie wyrośnie fioletowy wrzos\"
Następnego dnia Gertrude powiadomiła o śnie ojca Marthy - Friedricha. Przybywszy na cmentarz zobaczył wokół grobu córki mnóstwo wrzosu. Po odkopaniu trumny wszystkim ukazał się przerażający widok - zwłoki leżały wygięte w nienaturalny sposób z twarzą zwróconą w dół.
Friedrich po tych wydarzeniach stracił rozum. Kilka dni później powiesił się w lesie.
Cmentarz ewangelicki w Dłużynie zlikwidowano. Kości wrzucono do zbiorowej mogiły.Nagrobki stoją wzdłuż ogrodzenia na cmentarzu komunalnym. Wrzosy rosną do tej pory na starym cmentarzu oraz na nowym - przy nagrobku Pogonki. Nie sposób ich wytępić nawet chemikaliami...

Straszna historia

 Wyjechałamw sierpniu do mojej babci i dziadka, którzy mieszkają na totalnymodludziu. Kiedy dojechaliśmy (z trudem), babcia otworzyła nam drzwi iod razu się odwrócił. Było widać, że płacze. Mama zapytała, co sięstało. Babcia odpowiedziała, że kwadrans temu dziadka zabrałopogotowie. Nie wiadomo, dlaczego, ale skarżył się na serce. Kiedyusiedliśmy w salonie na kanapie, babcia poszła zadzwonić do szpitala idowiedzieć się, co z dziadkiem. Wróciła zszokowana, bo telefon niedziałał.Tata poszedł to sprawdzić. Gdy wrócił, powiedział, że ktoś...przeciął kabel od telefonu. I to tak, że nie dało się połączyć dwóchkońców - ubyło z 10 cm kabla. Ja, mama i tata w pośpiechu wyjęliśmyswoje komórki, ale ze zgrozą stwierdziliśmy, że nikt nie ma tu zasięgu.- A więc jesteśmy odcięci od świata...? - zapytałam drżącym głosem. -Nie - odpowiedział tata - przecież mamy jeszcze samochód. Wyszedł nazewnątrz. Gdy rócił, sam był już zdenerwowany. Oświadczył, że ktośpoprzebijał wszystkie cztery opony... W ciężarówce dziadka też.Zaczęliśmy się naprawdę bać - kto chciał nas odciąć od wszystkich? -Mamo... Co jest najbliżej od waszego domu? Cokolwiek... spożywczy albocoś... - 25 kilometrów stąd jest szpital psychiatryczny... - padłaodpowiedź. "Świetnie" pomyślałam, "nie mogło nas spotkać nic gorszego".Późnym wieczorem - już około 22.00 mama i tata powiedzieli, że jużdłużej nie będą czekać w niepewności i idą szukać tego szpitalapsychiatrycznego, bo tam na pewno mają telefon. Była 23.30, a oni wciążnie wracali. Babcia położyła się spać. Siedziałam sama w salonie. Nagleprzede mną zrobiło się jasno. Zobaczyłam...dziadka! Ale był jakiśdziwny... po chwili skapowałam się, że to jego duch. Przestraszyłam sięnie na żarty - dziadziuś nie żyje...? - Nie wychodź z domu - powiedziałgłosem, który odbijał dziwne echo - choćby nie wiem, co się stało... Izniknął. Zanim zdążyłam otrząsnąć się z szoku, usłyszałam dzwonek mojejkomórki. Ale przecież...ona nie miała zasięgu! Zobaczyłam na ekraniejakiś nieznany mi numer. Odebrałam. - Mam twoich rodziców - powiedziałjakiś cienki, 'żabowaty' i nieprzyjemny głos - w lesie... Rozłączyłsię. Przeszły mnie prawdziwe dreszcze. Jeszcze raz spojrzałam na ekrankomórki - miałam jeden 'pasek' zasięgu. Ale był... Można zadzwonić. "Ajeśli nie zdążę?" pomyślałam. Ubrałam kurtkę, buty i wyszłam. Było jużkompletnie ciemno i aż mnie zmroziło, że po takiej ciemnicy będę musiała iść do lasu... Szczególnie teraz, po tym, co zobaczyłam iusłyszałam... Ale musiałam. Poszłam w kierunku lasu. Kiedy weszłammiędzy pierwsze drzewa, usłyszałam trzask, jakby ktoś całkiem niedalekostąpnął na gałęzi i złamał ją... Pomyślałam, że zaraz naprawdę zejdę nazawał... (gdyby ktoś mi to opowiedział przed tym zdarzeniem, że to się właśnie stanie, wyśmiałabym go...ale to stało się naprawdę). W miaręjak szłam coraz głębiej do lasu, słyszałam za sobą, obok siebie igdzieś przed sobą kroki... szelesty, jakieś odgłosy... Byłam jak wtransie. Myślałam, ze to zły sen, a ja się zaraz obudzę... W końcuemocje i nerwy wzięły górę. Stanęłam w miejscu i krzyknęłam: - Wyłaź,kimkolwiek jesteś! Nie boję się ciebie, rozumiesz?! Nie boję się!!!Chociaż bałam się jak cholera. Byłam zmarznięta, głodna i przestraszona.Wtedy usłyszałam za sobą kroki. Ciche, jak by ktoś się skradał... Nawetnie zdążyłam się odwrócić. Gdy otworzyłam oczy, byłam w szpitalu.Poczułam przeszywający ból w głowie. Przed oczami zamajaczyła mi twarzmamy, ktoś coś mówił, ktoś chwycił mnie za dłoń... Po kilku minutachwszystko zaczęło do mnie docierać. - Jak się czujesz, Karinko...? - spytała szeptem mama. Miała łzy w oczach. - Znaleźliśmy cię rano wlesie... Z tamtego szpitala psychiatrycznego zadzwoniliśmy tutaj, gdziebył przewieziony dziadek... - Nie żyje - wyszeptała mama i ścisnęłamoją rękę. Miałam jakiś uraz czaszki. Lekarze mówili, że niedługo ztego wyjdę. Po południu słuchałam radia szpitalnego. Nagle skostniałamz zimna... "Uwaga uwaga, ważny komunikat... Wczoraj około 22.30 zeszpitala psychiatrycznego (nazwa wycięta) uciekł groźny psychopata...Proszę zachować szczególną ostrożność..."

Ring

Pewnego zimowego dnia państwo Starszyńscy pojechali do domu diecka z zamiarem zaadoptowania córki.Najpierw było wszystko w porządku, ale później zaczęło się znęcanie nad dzieckim. Wczesną wiosną przyszywani rodzice udusili córkę.Ciała dziewczynki nie zakopali w ziemi i nie urządzili pogrzebu...zwłoki wrzucili do studni. Zdenerwowany duch dziewczynki nagrał kasete RING każdy kto ją obejrzał po siedmiu dniach umierał . Dziennikarka napaliła się, żeby dowieść dlaczego tak jest. Kobieta zabroniła swojemu synowi ruszać kasetę. Kaseta nie była podpisana. Chłopiec włączył ją z myślą, że jest to jedna z kaset, które nagrywał z mamą w dzieciństwie. Włączył ją, ale praktycznie nie oglądał, bo odrabiał lekcje. Ale jedno zerknięcie wystarczyło...Po siedmiu dniach telewizor sam się włączył, zaczęła tryskać z niego woda i wyszła z niego diewczynka. Podeszła do chłopca i zamordowała go. Kiedy wróciła matka chłopca (dziennikarka) Była przerażona.Po kilku dniach dowiedziała się gdzie mieszka matka dziecka.Pojechała do jej domu. Matka na początku nie chciała się przyznać, ale później powiedziała gdzie są zwłoki dziewczynki. Kobieta wydostała ciało dziecka ze studni i zrobiła pogrzeb.Myślała, że historia się skończy jednak nie... dziewczynaka nadal uśmiercała ludzi. Po kilku dniach dziennikarka stwierdziła, że nie ma dla kogo żyć i włączyła kasetę. Kiedy po siedmiu dniach telewizor bsam się włączył, wyszła z niego dziewczynka. Jednak odrazu nie zabiła dziennikarki.Patrzyły sie na siebie. Po chwili kobieta zapytała .:Dlaczego zabijasz ludzi? Dzieckom opowiedziało jej,że kiedy była mała wszyscy się nad nią znęcali i to jest zemsta... Podeszła do kobiety i zabiła ją. Kaseta istnieje do dziś . Może trafić też do ciebie...

sobota, 18 czerwca 2011

Czarna postać

Historia nadesłana przez kolo12345678910111213

 W pewnym wielkim domu żyła zwyczajna rodzina.Matka,ojciec,16-letni
syn (Jake) i 10-letnia córka (Vikcy).Któregoś dnia,kiedy Vicky myła
zęby ujrzała w lustrze jakąś czarną postać.Odwróciła się szybko
ale nikogo nie spostrzegła.Pobiegła szybko do mamy.
-Mamusiu,mamusiu-powiedziała-Widział am w lustrze jakiegoś czarnego
pana!
-Na pewno ci się przywidziało skarbie-uspokoiła ją mama.-Idź się
bawić.
Vikcy poszła na górę,do swojego pokoju.Bawiła się tam lalkami kiedy
nagle...
-Tatusiu,tatusiu!Widziałam za oknem czarnego pana,tego samego którego
widziałam dziś w lustrze!
-Przywidziało ci się słonko-powiedział tata-Może wyjdź do ogrodu?
Vicky bawiła się w ogrodzie cały dzień.Przed kolacją powiedziała
wszystko bratu.
-Spoko siostra-powiedział Jake z ironią-Jak tylko zobaczę tu jakiegoś
kolesia z rogami i ogonem na pewno ci o tym powiem.Hahaha!
,,Nikt mnie tu nie traktuje poważnie'' pomyślała Vicky.Po
kolacji poszła do łazienki umyć zęby.Kiedy podniosła oczy do lustra
ujrzała w nim czarną postać.Odwróciła się szybko i widziała jak
postać sunie w jej stronę.Nagle spod kaptura wyłoniła się cała
spalona twarz.W czarnej sukni pojawiły się dwie dziury,z których
wyskoczyły kopyta.Szatan rzucił się na Vicky.Dziewczynka zaczęła
krzyczeć.Do łazienki wpadł Jake.
-Co się stało?-powiedział.Zobaczył jak siostra tarza się po
podłodze.-Co ty świrujesz?
Wtedy szatan złapał za gardło Vicky i rozszarpał je.Przerażony Jake
zobaczył tylko czarną postać,która przeniknęła przez ścianę i
zniknęła.Rodzina tuż po pogrzebie wyprowadziła się z tego
domu.Któregoś dnia Jake zobaczył w lustrze czarną postać...

czwartek, 9 czerwca 2011

Awaria

Dziś blogger mi trochę nawala za co przepraszam, dziś byłaby cała straszna histooria Umrzesz za 7 dni, ale musiało mi usunąć, dlatego dodam ja juro lub pojutrze.
A i kopiowania nie mamy blokady bo nie umiemy jej założyć (kto umie i chce pomóc nich pisze na e-mial strasznehistorie120@interia.pl ) więc jeli chcecie wrzócić jakąś straszna historię na swojego bloga to, albo napszcie nam na e-mail (powyżej) lub poprostu dopiscie coś takiego o postem:

(straszna historia pochodzi  bloga strazne-historie-i-my.blogspot.com)

Miś

Wycieczka szkolna.Jak zwykle nudy. Jakieś drzewa,trochę błota. Znudziło mi się to chodzenie za nauczycielem i postanowiłam zmienić trasę wycieczki tak,alby nikt nie widział że mnie nie ma. Oddaliłam się od mojej klasy i poszłam inną drogą.Kiedy tak szłam zobaczyłam w oddali dużo ludzi.Poszłam w ich stronę.Kiedy tam dotarłam ujrzałam tłum ludzi i policję. Przecisnęłam się i byłam z samego przodu. Zobaczyła jakąś panią która stała po kolana w brudnej wodzi i płakała.Krzyczała. Koło niej chodzili policjanci i szukali czegoś w tej wodzie.Nie wiedziałam o co chodzi. Ale była przerażona. Poszłam wzdłuż rzeki w której stali ci ludzie. Szłam i szłam. Było coraz ciemniej.W końcu zobaczyłam pluszowego misia który unosił się na powierzchni wody. Chwyciłam go i chciałam podnieść. Zobaczyłam że za rączkę tego misia coś jest przyczepione.Podniosłam do góry pluszaka. I wtedy zaczęłam krzyczeć .Rzuciłam misia z powrotem do wody i zaczęłam biec.Biegłam szybka,tak aby jak najszybciej oddalić się o tego miejsca.W głowie dalej siedział mi ten obraz,misia którego za łapkę trzyma...małe,martwe dziecko.
 

Nowy telefon

Historia nadesłana przez Wojtka W.

Kilka miesięcy temu, kuzynka mojej koleżanki (samotna matka) dostała nowy telefon. Pewnego dnia gdy wróciła po całym dniu ciężkiej pracy do domu, rozłożyła się na fotelu i relaksowała się przed telewizorem. Swoją komórkę położyła na biurku koło fotela by nie tracić jej z oczu. Jej syn który uwielbia wszystkie techniczne nowinki zapytał czy może pobawić się jej nowym telefonem. Przystała na jego propozycje lecz przestrzegła go by nie dzwonił do nikogo i żeby nie czytał jej smsów. Około 23.20 kiedy zmęczenie wzięło górę, postanowiła utulić swojego synka przed snem, sama też chciała już położyć się do łóżka. Udała się do jego pokoju ale ku jej zdziwieniu nie znalazła go tam, okazało się spał w najlepsze w jej łóżku trzymając w rączce jej komórkę. Przeglądając telefon nie zastała żadnych większych zmian poza zmienioną tapetą i motywem. Jako że jej syn uwielbiał robić zdjęcia postanowiła przejrzeć też sekcję ze zdjęciami. Usuwała wszystkie po kolei, aż doszła do ostatniego zdjęcia na karcie... Gdy pierwszy raz je zobaczyła nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zdjęcie przedstawia jej synka śpiącego na łóżku a nad nim część twarzy nieznanej starszej kobiety, która musiała wykonać tą fotografie....

Umrzesz za 7 dni cz. 1

Była sobie pewna paczka przyjaciół, w składzie Michał (16 l.) , Ania (16 l.), Kasia (17 l.) i jej młodsza siostra Laura (15 l.). Cała grupa zawsze się wspierała i nawet żadna kłótnia nie mogłaby im tego zniszczyć. Lecz do ich szkoły doszły 2 nowe nauczycielki łaciny (bardzo miłe dla grupy) i 2 nowe dziewczyny Kamila (16 l.) i Marta (16 l.), te właśnie dziewczyny za wszelką cenę chciały rozbić ich przyjaźń. Z dnia na dzień między nierozstającą się paczką przyjaciół pogarszało się. Pewnego dnia Kasia około godziny 15:30 dosrała SMS w jego treścipisało: "Umrzesz za 7 dni". Kaśka nie przejeła się tym SMS, myślała, że te nowe ze szkoły znów sobie z niej żarty robią. Minęło 7 dni od kąd Kasia dostała SMS. Dziewczn zapomniała juz o tym wygłupie. Wraz z młodszą siostrą Laurą w swoim piękny ogrodzie grały w gry i wspólnie się bawiły. Gdy dziewczynom zachciało się pić, Kasia wysłała Laurę po picie. W tym momencie była równo 15:30, wnet w niezadużym oczku wodnym coś zaczęło się poruszać.
Nagle z wody wydostała się czyjaś ręka i wciągnęła Kasię do wody. Dziewczyna nie umiała się wydostać z oczka wodnego, nie minęło 3 minut, a Kasia niestety była martwa. Po chwili przyszła Laura z koktajlami. Natychmiast je upuściła i pobiegła w stronę oczka wodnego, gdzie zastała martwą siostrę oraz czerwony dziwny kamień a na nim czarny znak §. Parę dni później pochowano Kasię. Po pogrzebie poszła do szkoły, gdzie wszytscy nauczyciele i uczniowie składali jej kondolencje. Laura zauważyła, że nowe nauczycielki łaciny dziwnie podpatrywały się na nią z pod swych czarnych oczu, ale Laura była zabardzo zdołowana, aby się tym przejmować. Poszła do swojej paczki, która już powoli się rozpdała. Wszyscy ja pocieszali, tylko Michał dziwacznie się zachowywał. Laura zaytała się przyjaciela co mu się stało. Odpowiedział, że dostał dziwnego SMS. Wyśmiali go, że przemuje się głupimi SMS. Wtedy powrówcił do normalności. 7 dni po pogrzebie Kasi, Michał umówił się na randkę z Anią. Od dawna podkochiwał się w Ani, ale dopiero teraz odważył się jej to szczerze powiedzieć. W domu godzię przed spotkaniem Michał szykował się w łazieńce. Pryskał się perfumami, gdy z umywalki wyciekła woda. Michał poślizgnął się o wodę i ...uwisł szyją na sznurku zawieszonym na wanną. Czuł, że się dusie, ale była szansa, bo na pralce, która stała obok wanny były nożyce. Niestety Michał za późno je zobaczył. Wtedy z ust wydostał się mały kamyk z takim znakiem § . Anka totalnie się na niego wkurzyła czekała już na niego od ponad godziny,a ten wystawił ją do wiatru. Zacęła do niego dzwonić, ale ten nie odbierał. Lecz, gdy zadzwoniła do niego poraz trzeci dostała SMS:"Umrzesz za 7 dni". Przerażona dziewczyna niechcący upuściła i rozwaliła telefon. Postanowiła iść po Michała i nie przejmować się SMS. Kiedy weszła do mieszkania swojego chłopaka z początku nic nie widziała ale kiedy weszła do łazienki zobaczyła mrożączy krew w żyłach widok. Martwe ciało swojego ukochanego... Szybko wybiegła i zadzwoniła z budki telefonicznej na pogotowie. Po tym zdarzeniu Ania pobiegła do Laury opowiedziała o Michale i to co przy nim znalazła czyli kamień. Laura niedowżała. Cała ich paczka rozbijała się przez Kamie i Marte. W szkole znów wszyscy przejeli się śmiercią kolejnego członka grupy. Jak przedtem najdziej przejeły się nauczycielki i szeptały coś do siebie po łacińsku. Dni za dniami leciały... to właśnie dziś minął równy tydzień od SMS , ale Anka o nim zupełnie zapomniała. Dzisiaj o godzinie 23:00 Ania wyjeżdżała pociągiem do babci, aby to trochę odreagować. Była już godzina 21:30. Laura poszła odprowadzić Anię na stacje kolejową. Laura pomachała Ani, już miała iść, ale usłyszała rzyk Anki. Okazało się, że szyny się zwężyły i prze przypadek zatrzasnęły Ani nogę. Biedna nie mogła się wydostać Laura chciała je pomóc, ale w tym samym czase przyszedł SMS (wiesz o jakiej teści) , nieprzejmując się nim chciał pomóc Ani, ale niestey bramki były zaknięte i Ania umarła pod kołami pociągu. Gdy tylko bramki się zwolniły Laura wybiegła do przyjaciółki, niestety już nie żyła. Obok niej leżał tylko kamień ze znakiem nowe nauczycielki łaciny dziwnie podpatrywały się na nią z pod swych czarnych oczu, ale Laura była zabardzo zdołowana, aby się tym przejmować. Poszła do swojej paczki, która już powoli się rozpdała. Wszyscy ja pocieszali, tylko Michał dziwacznie się zachowywał. Laura zaytała się przyjaciela co mu się stało. Odpowiedział, że dostał dziwnego SMS. Wyśmiali go, że przemuje się głupimi SMS. Wtedy powrówcił do normalności. 7 dni po pogrzebie Kasi, Michał umówił się na randkę z Anią. Od dawna podkochiwał się w Ani, ale dopiero teraz odważył się jej to szczerze powiedzieć. W domu godzię przed spotkaniem Michał szykował się w łazieńce. Pryskał się perfumami, gdy z umywalki wyciekła woda. Michał poślizgnął się o wodę i ...uwisł szyją na sznurku zawieszonym na wanną. Czuł, że się dusie, ale była szansa, bo na pralce, która stała obok wanny były nożyce. Niestety Michał za późno je zobaczył. Wtedy z ust wydostał się mały kamyk z takim znakiem § . CDN.

środa, 8 czerwca 2011

Kocia kula


Dawno temu żyło  pewne małżeństwo z jednym dzieckiem. Pewnego razu ojciec pojechał za granice, aby zarobić pieniądze na rodzinę. Wrócił po 2 miesiącach, przywożąc dużo pieniędzy i pamiątek dla rodziny. M.in. w pamiątkach była piękna okrągła kula. Ojciec powiedział, ze kobieta, która sprzedawała kulę, mówiła, że jest zaczarowana i trzeba uważać, aby jej nie zbić. Janek ( bo tak nazywał się syn małżeństwa) bardzo polubił swoja nowa zabawkę. Lecz pewnego dnia, gdy bawił się kulą na balkonie, wtedy właśnie zabawka wyślizgnęła się Jankowi z rąk i wyleciała, przez szparę między balkonem. Chłopiec szybko zbiegł po schodach i wyszedł na ogród zobaczyć co stało się  z jego wspaniałą zabawką. Niestety kula stłukła się na pół. Janek nie wiedział co robić, przypomniał sobie o przestrodze ojca, bardzo się przeraził. Nagle zza płotu wyskoczyły 2 kotki. Janek bardzo lubi te zwierzęta więc z uśmiechem na twarzy podał do nich swoją dłoń. Te jednak, nie dały się pogłaskać zamiast tego podrapały Janka po ręce, z której ciurkiem zaczęła lać się krew. Chłopiec chciał wziąć kawałki kuli i ucieknąć do domu niestety tuż przed drzwiami domu koty dopadły go i zaczęły gryźć go po nogach i szarpać za nogawki. Kiedy był już blisko drzwi do domu kula wyleciała mu z rąk i rozbiła się na milion malutkich części. Wtedy zza płotu wyskoczyło stado kotów, które zaatakowały Janka, biedaczek teraz zdał sobię sprawę dlaczego ta kula była zaczarowana. Godzinę po tym zdarzeniu rodzice znaleźli martwe ciało Janka oraz całą kulę, zabawkę chłopca. Strzesz się być może kula trafi właśnie do ciebie.  

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Dentysta

W mieście Scaryplace niegdyś był ogromny cmentarz. Wyburzono go i na jego miejscu postawiono nowoczesne bloki. W jednym z nich prowadził swój prywatny gabinet pewien dentysta (J.Walter). Jednak od niedawna jego pacjenci zaczęli znikać w niewyjaśnionych okolicznościach.
Sprawą Waltera zainteresowała się zawsze wszystkiego ciekawa agentka specjalna (Jose Carter).I postanowiła zapisać się do pana Waltera na wizytę.
Kiedy Jose weszła do budynku nie zauważyła nic szczególnego. Przychodnia była schludna i ładnie urządzona. Usiadła na miękkim fotelu i czekała na swoją kolej. Dziwiła ją jednak jedna rzecz. Dlaczego w przychodni oprócz niej i sekretarki nie było nikogo?
- Przepraszam! Nazywam się Jose Carter. Byłam na dzisiaj umówiona.
- Ach tak. Witam serdecznie.
- Mogę panią o coś spytać?
- Proszę.
- Dlaczego nie ma tutaj nikogo oprócz mnie?
- Pan Walter przyjmuje tylko jedną osobę dziennie.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Nie widuję osób po zakończeniu zabiegu.
- Jak to?
- Kończę pracę o 19.00, a pan Walter prosi mnie żebym na niego nie czekała.
- I tak jest zawsze?
- Kiedyś tak nie było. Ta przychodnia pełna była ludzi. Z gabinetu wszyscy wychodzili uśmiechnięci.
- Czy wie pani co się stało?
- Podejrzewam...
Nagle odezwał się głos zza drzwi.
- Pani Jose Carter proszona o wejście do gabinetu. Pani Jose Carter proszona o wejście do gabinetu. Pani Jos...
- Dobrze już idę!!
Powiedziała tylko sekretarce do widzenia i powolnym krokiem weszła do sali.
- Dzień dobry p. Walter.
Ten nie zaszczycił jej nawet jednym słowem. Wskazał ręką fotel. Agentka usiadła i rozejrzała się. Wszystko wyglądało normalnie. I wtedy dentysta po raz pierwszy się do niej odezwał.
- Teraz podam pani narkozę. Proszę się nie bać to nie będzie bolało.
Miał ochrypły głos, a słowa wymawiał jak wyuczoną wcześniej formułkę. Wziął strzykawkę i delikatnie ukłuł Jose w przedramię.
- Jaka to narkoza?
- Zobaczy pani.
Kobieta poczuła jak całe jej ciało powoli zaczyna drętwieć.
- Czy czuje pani to ukłucie?
Spytał i delikatnie ukłuł ją igłą.
- Mhm...
- To dobrze.
- Proszę mnie wypuścić! Co to jest? Dlaczego ja wszystko czuję? Dlaczego wciąż jestem wszystkiego świado..
Nie mogła więcej się odezwać, ponieważ całą zdrętwiała. Zauważyła, że źrenice pana Waltera zaczynały robić się czarne. Próbowała się ruszyć lub krzyknąć. Dentysta odwrócił się i wziął kleszcze. Podszedł do Jose i powoli wyrwał jej zęba delektując się jej bólem. Dziewczyna gdyby tylko mogła krzyczałaby na cały głos. Walter zabrał się za następnego zęba. Po około godzinie nie miał już co wyrywać. Wziął jej zęby i schował je do małego pudełeczka. Podszedł do drzwi stojących tuż za nim, otworzył je i wyjął ze środka nóż. Odpiął guziki w bluzce ofiary i zaczął nacinać jej skórę. Po chwili na klatce piersiowej dziewczyny pojawił się pentagram. Potem następny. Kiedy całe ciało Josie pokryły krwawe znaki, wziął ją na ręce i zaczął iść w stronę tych przerażających drzwi. Oczom dziewczyny ukazał się ołtarz. Na ścianach oprócz powypisywanych krwią słów były poprzyklejane zęby i zdjęcia ludzi, do których należały. Na środku pomieszczenia zauważyła studnię wypełnioną zielonkawym, bulgocącym płynem.
- Kwas siarkowy. Nic nie poczujesz. Chociaż... Nie będę Cię oszukiwał. Będziesz czuła wszystko.
Wrzucił ją a jej ciało powoli zaczęło się rozpuszczać...Nieporuszony Walter powiedział tylko:
- Oto Twoja kolejna ofiara mój Panie...

niedziela, 5 czerwca 2011

Pociąg zagłady...

Była okropna burza. Daria (19 lat) śpieszyła się na pociąg, który za 5 minut miał odjechać. Gdy dotarła na stacje nie było już żadnego pociągu. Popatrzyła na rozkład jazdy i okazało się, że jedzie jeszcze jeden pociąg do Leenford (tam się wybierała), ale musiała na niego czekać jeszcze 20 minut. Po 20 minutach przyjechał pociąg... Był cały zardzewiały i cały czas od spodu coś z niego kapało. Dziewczyna nie miała wyjścia, w końcu musiała odwiedzić swoją zchorowaną matkę. Gdy wsiadła do pociągu poczuła odur potu zmieszanego ze spalenizną. Obok niej w przedziale siedział gruby śpiący pan i bardzo chuda staruszka robiąca na drutach. Gdy tylko usiadła, staruszka przysiadła się do niej bez słowa i nadal zajmowała się swoją robótką. "Ale dziwne..." - pomyślała Daria. Po godzinie jazdy konduktor bez oka przeszedł przez pociąg sprawdzając bilety. Zatrzymał się przy siedzeniu gdzie siedziała Daria, a obok niej śpiąca staruszka. Nagle, w jednym ułamku sekundy konduktor chwycił głowę staruszki i wykręcił. Daria krzyknęła, a konduktor jakby nigdy nic poszedł sprawdzać dalej bilety. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić, była w szoku. Postanowiła zawiadomić policję, ale nie miała zasięgu w komórce. Zostało jej tylko jedno wyjście: przesiąść się do innego przedziału. Daria cały czas myślała o tej staruszce i postanowiła tam wrócić i znaleźć jakieś inne wyjście. Gdy dotarła do swojego przedziału bardzo się zdziwiła... NIE BYŁO CIAŁA STARUSZKI. Całą drogę myślała o tym dziwnym wypadku. Nagle znikąd obok niej pojawił się konduktor z jednym okiem i wbił jej w brzuch nóż. Matka Darii czekała już na nią na dworcu. Gdy pociąg dojechał zaczęła z niego wysiadać gromada ludzi (pociąg wyglądał bardzo schludnie). "No i gdzie ta moja Daria?" - pomyślała jej mama. Nagle z pociągu wysiadł przystojny i ubrany w mundur konduktor i spytał się czy jest tu ktoś z rodziny Darii Forbs. Matka Darii się przestraszyła i podeszła do konduktora. "Niestety mam dla pani przykrą wiadomość... Pani córka w pociągu popełniła samobójstwo..." - powiedział konduktor. Gdy tylko matka dziewczyny zobaczyła grupkę ludzi wynoszących ciało Darii w czarnym worku na zwłoki załamała się... Do tego czasu nikt nie wyjaśnił śmierci Darii... Kim był konduktor bez oka? Może Daria miała zaburzenia psychiczne? Tego już się raczej nie dowiemy...

Niebezpieczna...

Ania weszła do środka.Była to tylko mały przytulny pokoik.Zdobiony paroma lustrami. -Phi...-westchnęła Ania.Myślała że będzie tutaj tak jak ludzie opowiadali:ponuro,strasznie i obrzydliwie.Lecz nadal stałą w progu nie wiedział co spotka ją dalej.Nachyliła się... i znów cofneła. Ha! jednak się bała.Weszła ostrożnie,powoli,na palcach.WŁAŚNIE NA PALCACH , które zaraz ktoś odciął nożem.Zaczeła płakać,wołać o pomoc ale lustra zagłuszały jej krzyk.W jednym z nich zdołała tylko dojrzeć męszczyzne z nożem.Był zwinny i szybki jak błyskawica.I właśnie wtedy mocno zagrzmiało a granatowo-czarne niebo wessało męszczyzne.Potem dziewczynę zaczęli szukać rodzice i znależli,pomkrojona w krzakach.Więc teraz i ty bój się burzy.

sobota, 4 czerwca 2011

Staruszka...

Pewniego dnia grupka nastolatków: Paweł (14 lat), Kinga (15 lat), Kuba (18 lat) i Marta (17 lat) postanowiła spędzić weekend w lesie. Zaplanowali nocleg w namiotach. Gdy dojechali na miejsce (Kuba prowadził auto) zaczęli szukać odpowiedniego miejsca na rozbicie namiotów. Po krótkim czasie, gdy już rozbili namioty, chłopcy poszli poszukać drewna na opał, a dziewczyny musiały zostać, żeby pilnować namiotów. Nagle zaczęło mocno padać i Kinga weszła do namiotu, a Marta jeszcze chwilę czekała na chłopców. W końcu Marta się zniecierpliwiła i też weszła do namiotu. Chłopcy przyszli dopiero po 15 minutach i towarzyszyła im jakaś starsza pani. Wszyscy byli już w namiocie i rozmawiali, ale starsza pani cały czas siedziała w kącie i była jakby trochę przestraszona i nic nie mówiła. Nagle Kinga zaciekawiona zapytała chłopców gdzie spotkali tą panią. Paweł odpowiedział, że gdy szli z drewnem w stronę namiotu zobaczyli tą panią pod drzewem moknącą to postanowili, że ją "ugoszczą". Zbliżała się już 23:00, dlatego Paweł, Kinga i Marta poszli spać, ale Kuba jeszcze chwile siedział i patrzył na staruszkę, która cały czas siedziała cicho bez słowa. Chłopak tylko machnął ramionami i się położył spać. Następnego dnia o 5:00 rano obudził całą czwórkę krzyk starszej pani: "ON tu był!!!". Marta i Kinga się przeraziły, a Kuba i Paweł wybiegli z namiotu, żeby zobaczyć o kim mówiła staruszka, ale nikogo tam nie było. Chłopcy weszli z powrotem do namiotu i spytali staruszki o kim mówiła. Staruszka tylko się trzęsła ze strachu i coś szeptała po łacinie pod nosem. Cała reszta dnia minęła tak jak poprzednio: nastolatkowie świetnie się bawili, a staruszka nie opuszczała swojego kąta w namiocie. Zbliżała się już 24:00, dlatego wszyscy poszli spać (oprucz staruszki). Następnego dnia Pawła, Martę i Kubę obudził przeraźliwy krzyk Kingi. Wszyscy się podnieśli i zobaczyli przerażający widok: staruszka była uduszona i nie miała rąk ani nóg... Wszyscy wybiegli z namiotu, a na zewnątrz zobaczyli wilki jedzące pozostałości z jej rąk i nóg. Cała czwórka szybko wzięła rzeczy z namiotu (namiot zostawili) i czym prędzej pojechali na pobliski komisariat policji. Gdy weszli do środka wszystko opowiedzieli policjantowi, który wyszedł na chwilę i wrócił po 5 minutach i aresztował całą czwórkę. Kinga i Marta nie dowierzały, a Kuba i Paweł próbowali pytać policjanta o co chodzi, ale on nic nie odpowiadał tylko zamknął ich w celi. Następnego dnia rodzice nastolatków rozpoczęli poszukiwania swoich dzieci, ale jedyne co znaleźli to: opuszczony od dawna komisariat policji, a w nim Paweł, Kinga, Marta i Kuba... UDUSZENI... BEZ NÓG I RĄK...


Krwawy kwiat...

Sylwia (16 lat) była najładniejszą dziewczyną w swojej szkole. Wszyscy chłopcy chcieli z nią być, ale ona nie chciała być z żadnym z nich. Czekała na takiego swojego "KSIĘCIA Z BAJKI". Pewnego dnia późnym wieczorem, gdy Sylwia leżała w łóżku słuchając mp-3 coś zapukało do okna jej pokoju. Dziewczyna otworzyła okno i się rozejrzała. Na parapecie zobaczyła tylko bardzo piękną czerwoną różę, do której była przyczepiona karteczka z jej imieniem. Sylwia bardzo się zdziwiła, ale z drugiej strony się cieszyła, że ma jakiegoś wielbiciela. Następnego dnia w szkole postanowiła się popytać kto mógł jej dać tą piękną różę, ale nikt się do niej nie przyznał. Dziewczyna była zawiedziona, że nikt się nie chce ujawnić... Wieczorem Sylwia leżała na łóżku i przyglądała się róży... Była taka... piękna. Nigdy nie myślała o żadnej róży w ten sposób... dla niej róża to była po prostu róża, ale do tej coś ją bardzo przyciągało... Tak jakby była z nią powiązana... Następnego wieczoru po szkole znów Sylwia się jej przyglądała, jednak kwiat jak to kwiat czasem szybko więdnie. Tego wieczoru przez przypadek Sylwia oderwała jeden płatek. Z miejsca gdzie był ten oderwany płatek zaczęło coś cieknąć... Jakby... KREW!!! Sylwia nagle zaczęła mieć zawroty głowy i zemdlała. Następnego dnia obudziła się w dziwnym, ciemnym pomieszczeniu... Zaczęła wołać o pomoc, ale nagle coś zaczęło się do niej zbliżać. Sylwia zdążyła tylko zobaczyć jej różę, która nie miała już ani jednego płatka, a na karteczce, na której poprzednio pisało: "Sylwia" teraz pisało: "TO JUŻ KONIEC"... Nagle coś skoczyło jej do gardła i ją rozszarpało. Następnego dnia rodzice Sylwii szukali jej po całym mieście, aż w końcu znaleźli ją w starym bunkrze całą pokrwawioną, a w jej prawej ręce była tylko uschnięta łodyga róży bez płatków, a na śnieżno-białej karteczce pisało: "Była moją KSIĘŻNICZKĄ Z BAJKI, ale zawiodła tak jak inne"... Okazało się, że w pobliskich miasteczkach działy się bardzo podobne morderstwa ładnych dziewczyn w wieku 15-16 lat... Mordercy nie znaleziono do dzisiaj...




piątek, 3 czerwca 2011

Dyskoteka...

Pewnego wieczoru Monika (lat 14) i Magda (lat 16) dostały dwa zaproszenia do klubu, w którym miała się odbyć czadowa dyskoteka. Klub był znany w całym mieście, dlatego dziewczyny bardzo się zdziwiły, że akurat one dostały zaproszenie. Około 21:00 wyszły z domu i szły bardzo powoli, ponieważ impreza zaczynała się dopiero o 22:30. Gdy doszły (była godzina 22:50) bardzo się zdziwiły, bo było już 20 minut po czasie, a nikogo jeszcze w klubie nie było. Ale jak wielkie było ich zdumienie gdy weszły do środka i zobaczyły... pajęczyny na każdym stoliku, zero muzyki i ani jednego barmana czy kelnera... Nagle za ich plecami coś trzasnęło. Magda z tego powodu, że była starsza i odważniejsza poszła kogoś poszukać, gdy nikogo nie znalazła postanowiła wejść do ubikacji i zobaczyć czy może tam kogoś nie ma. Gdy weszła do łazienki zobaczyła tylko pleśniejące kafelki, a na nich zaschniętą krew. Magda bardzo się przestraszyła, ale było już za późno... Drzwi łazienki się zatrzasnęły, a Magda usłyszała tylko słowa "IRREBLA" i nagle coś przebiło jej gardło. Monika gdy tylko usłyszała krzyk Magdy chciała jak najszybciej uciec z tego klubu, ale drzwi były zamknięte i nie dało się ich otworzyć. Dziewczyna szybko wyciągnęła komórkę, ale nie było sygnału... Nagle zobaczyła, że spod ekranu komórki zaczyna cieknąć krew. Monika upuściła komórkę, ale nagle zadzwonił jej telefon, podniosła go ze wstrętem i odebrała. W słuchawce usłyszała straszny krzyk Magdy i słowa: "IRREBLA"...

czwartek, 2 czerwca 2011

Psychol

Młoda dziewczyna jechała z pracy przez las. sluchala radia. nagle spiker przerwal muzyke aby nadać komunikat mowiący o tym ze blisko wioski do ktorej zblizala sie dziewczyna uciekl człowiek z zakłady psych. przerazona kobieta zaczela przyspieszac. lecz w aucie zapalila jej sie stacyjka. podjechala wiec na stacje benzynową. gdy zatankowala do pelna, weszla do srodka stacji . w srodku nie bylo nikogo. dzwi odschowka byly uchuone. kobieta weszla do srodka mowiac
- chcialam zaplacic za paliwo ale tam bylo pusto.
nagle zauwazyla postac stojącą za szafka. byl to pracownik stacji w stroju roboczym. trzymal on noz w ręku.
- ttto o o.. ttytylllkkoooo...
dziewczyna zaczela uciekac. mezczyzna za nia.gdy zlapala sie klamki samochodu i otworzyla drzwi pracownik zaczął zdanie
- OONNNN JJJEEESSS S T...
Dziewczyna zamknela drzwi samochodu i nie usłyszala końcowki zdania ktore brzmialo
- ON JEST NA TYLNIM SIEDZENIU...

Historia nawiedzonego domu

Pewnego wieczoru obok dużego domu spacerowało dwóch chłopców. Postanowili wejść do środka i przekonać się czy w domu tak naprawdę straszy, czy ludzie tylko wymyślają takie historyjki aby dzieci nie wchodziły do takich domów.

Tomek i Janek weszli. Drzwi się za nimi zamknęły. Chodzili i chodzili z góry na dół i z powrotem i nic nie znaleźli. Zmierzali do wyjście. Tomek próbował otworzyć drzwi, ale się nie dało. Następnie Janek próbował wybić okno krzesłem. Również to nic nie pomogło. Zaczęli słyszeć dziwne odgłosy dobiegające z góry. Po schodach sunęła jakaś kobieta w czarnych tłustych włosach. Rzuciła się na Janka i rozszarpała go jak dzikie zwierze. Tomek zaczął uciekać, zła kobieta niczym zwinny lew zaczęła biec za chłopcem. Chłopak schował się za stołem, ale z drugiej strony spostrzegł kobietę, która po chwili także się na niego rzuciła.

Rodzice nie wiedzieli gdzie szukać dzieci. Szukano ich wszędzie. W końcu zorganizowano poszukiwania w domu. Tam znaleziono przy drzwiach wejściowych rozszarpanego Janka a w kuchni powieszonego na haku Tomka. Na szybie pisało: ,,Mój domu, moja tajemnica" w tym momencie za rodzicami zamknęły się drzwi. Zostali uwięzieni w środku.

Nie otwieraj nikomu drzwi

W słoneczne popołudnie Anastazja wyszła z domu, żeby spotkać się z jej nową przyjaciółką. Dla Anastazji była to radocha, bo w jej domu panuje straszna atmosfera. Jej tata umarł 2 lata temu i od kiedy jej mama poznała nowego kolesia i się z nim zaręczyła, mała Anastazja boi się przebywać we własnym domu. Dziewczynka zaczęła zakładać buty gdy tu nagle jej ojczym przyszedł do domu z pracy. Zaczął ją popychać, szarpać i krzyczeć na nią. Mówił do niej: "czemu znowu gdzieś bachorze wychodzisz masz siedzieć grzecznie w domu a nie gdzieś łazić". W tym momencie kiedy skończył krzyczeć do niej uderzył dziewczynę w twarz. Rozszalały ojczym rzucił córką o ziemie. Mała Anastazja rozbiła sobie głowę. Zaczęła płakać. Ojczym chcąc ją uciszyć chwycił co było pod ręką i walnął ją tym w głowę. Był to betonowy wazon. Anastazje zemdlała. Do pokoju wpadła mama. Kiedy zobaczyła Anastazje z cieknącą krwią z głowy zaczęła płakać. Ojczym nie wiedząc co zrobił chwycił nóż i wbił go w serce żony. Potem to samo zrobił Anastazji. Na całym korytarzu była rozlana krew. Koleżanka Anastazji z niecierpliwi ona udała się do jej domu. Zapukała. Nikt nie otwierał ale drzwi się uchyliły. Kiedy Ania ( tak miała na imię ta koleżanka) zobaczyła krew zaczęła piszczeć i uciekać. Ale pech chciał że zaczepiła się rękawem o klamkę. Ojczym Anastazji chwycił ją i zaciągnął do domu. Kiedy byli w środku chwycił nóż i zrobił to samo co Anastazji i jej mamie. Ciała Anastazji jej mamy i koleżanki znalazła ich sąsiadka. Nikt jednak nie odnalazł Anastazji ojczyma. Może gdzieś czai się na Ciebie. nie otwieraj nieznajomym drzwi, bo to może być właśnie on.

Matka-widmo

Kiedyś dwoje mężczyzn wracało póznym wieczorem do domu z pracy.Jechali autostradą. Nagle zobaczyli kobietę po 30-tce która łapała "stopa".chłopaki postanowili zabrać kobietę,więc się zatrzymali i kazali jej wsiąść.Spytali do kąd ją podwieść ale kobieta wogóle się nie odzywała,zdziwieni ruszyli i wysadzili kobietę przy najbliższej stacji benzynowej i pojechali dalej. Po krótkim odcinku drogi zobaczyli znów tą samą kobietę,zdziwieni znów się zatrzymali.Kobieta głośno powiedziała zeby wrócili się na skrzyżowanie i nagle zniknęła.Przestraszeni nie wiedzieli co mają robić,postanowili pojechąć tam gdzie kobieta im kazała.Pojechali.To co zobaczyli zapięło im dech w piersiach.Zobaczyli palący się samochód i głośny płacz dziecka .Szybko wezwali pogotowie i policje. Od policjanta dowiedzieli się,że kobieta jechała z dzieckiem i wpadła w poślizg.Kobieta zginęła na miejscu a dziecko jakby leżało by jeszcze 10 minut przy palącym sie aucie to też by zginęło. prawdopodobnie mężczyzni widzieli duch kobiety która chciała uchronić dziecko przed śmiercią...

Dama pik

W pewnym miasteczku było więzienie z , którego uciekł bardzo groźny morderca . Charakteryzował się bardzo gęstym owłosieniem na stopach . Morderca nazywał się z tego powodu "Owłosionym Mordercą" . W pewnym bloku było mieszkanie , które wynajmowało małżenstwo z dwoma córkami .Rodzice tego wieczoru szli na spotkanie . Zanim wyszli z mieszkania powiedzieli do swoich dzieci , że nie mają nikomu otwierać i wspomnieli o "Owłosionym Mordercu". Mineła godzina po odejściu rodziców gdy dziewczynki usłyszały dzwonek do drzwi . Starsza córka przekonała młodszą , że to tylko bzdura o "Owłosionym Mordercu" . Do mieszkania wszedł wysoki męszczyzna . Wyglądał niewinnie . Zaczął bawić się z dziewczynkami . Gdy grali w karty najstarszej córce wypadła karta z damą pik . Gdy się schyliła po kartę dostrzegła dziurę w skarpetce , a z niej wystawały długie włosy ! Krzycząc bobiegła do łazienki . Przebywała tam dwie godziny po czym wreszcie wyszła . Mordercy już nie było . Poszła do pokoju , a tam przed lustrem wisiała jej młodsza siostra , a na lustrze było napisane jej krwią : Uratowała cię dama pik !

Ukrzyżowanie Igi...



- To nie śmieszne, nie nabijaj się ze mnie! - krzyknęła mała 6 letnia Iga do swojej starszej siostry Oli.
- Oj, mała idź spać, nie masz się czego bać - odpowiedziała jej siostra, nie biorąc na serio tego co mówiła siostra.
- Ale ja coś widziałam za oknem! Olka nie zostawiaj mnie samej w pokoju ja się boje! - Mała była przerażona.
- Posłuchaj, idź spać, a jak rodzice wrócą to przyśle do ciebie mamę- Ola nie brała na poważnie słów siostry. Uważała że mała nie mogła nic widzieć bo jej okno wychodziło w stronę podwórka które było na tyle obszerne że z okna ie widać było końca.
-Ale ja się boje nie zostawiaj mnie... - Iga zaczęła płakać.
- Załóżmy że coś tam widziałaś to pewnie nasz ogrodnik, poszedł coś zamknąć idź spać, nie męcz już mnie - Ola wyszła z pokoju siostry i poszła do siebie spać, rano poszła sprawdzić czy rodzice jeszcze śpią. Spali. Teraz udała się do siostry która na pewno już nie spała i miała zamiar pójść z siostrą na śniadanie, była sobota i w soboty kucharka zawsze gotowała coś mega smacznego. Dziewczyna weszła do pokoju siostry ale jej tam nie zastała "Pewnie już poszła na śniadanie" pomyślała i zeszła na dół do jadalni, ale i tam dziewczynki nie znalazła, wystraszyła się ale pomyślała że jej siostra pewnie już zjadła i poszła się bawić. Zjadła śniadanie i poszła odrabiać lekcje, a pokojówkę poprosiła żeby poszukała siostry i jak ją znajdzie to żeby ją do niej przysłała.
W pewnym momencie do pokoju Oli wpadła przestraszona pokojówka.
- Co jest ? - spytała Ola
- Chodź zobacz.
- Zaraz Marta co ci jest? co zobaczyłaś? Uspokój się - ale pokojówka już biegła do tego co zobaczyła. Ola nie mając innego wyboru pobiegła za nią. Pokojówka zaprowadziła ją do ogrodu. A tam ku pełnemu zdziwieniu Ola zobaczyła ciało swojej siostry ukrzyżowane pod jednym z drzew w jej ulubionym miejscu ogrodu, pod krzyżem leżała głowa.
Ogrodnika wyrzucono z pracy i zamknięto w więzieniu, ale czy to na pewno on zrobił...?

Wywowyłanie duchów

Dwie przyjaciółki: Dorota (lat 17 i pół) i Iza (lat 17) postanowiły spotkac się pewnego wieczoru, kiedy rodzice Moniki wyjechali za miasto. Dziewczynki wpadły na niewinny pomysł- wyjęły stary talerzyk, na którym wypisały tajemnicze cyfry oraz zdjęcie prababki Doroty i zaczęły wywoływac duchy. Z początku nie działo się nic dziwnego- dziewczynki śmiały się i dokazywały! Nagle usłyszały walenie do drzwi. Rozległ się przeraźliwy huk i przez okno do domu wpadło zakrwawione łyse dziecko bez źrenic. Wystraszone dziewczynki rzuciły się pod drewniany stolik. Niestety przebiegły omen zaczał ciagnac Izę za nogę i zawlókł ja do kuchni. Słychac było stamtad przerazliwe wrzaski, pękanie kosci i głuchy pisk sunącego po podłodze ostrza noża. Iza krzyknęła: "VOLIDER SAKRUMA" 3 razy i wyzionęła ducha...

Nie zamykaj szafek !

asia i karolina(siostry) pojechały do wujka na wieś.przyjechaly było wszystko dobrze zjadły kolecje bo przyjechali w nocy umyli sie i poszli do pokoju gdzie będą spali .już kładą się do snu wujek tez tam był z nimi w pokoju to tak kłada sie do snu a tu nagle ...coś biegało po schodach zauważyła to karolina króra leżała naprzeciwko drzwi wystraszyła sie i powiedziala wujkowi wujek powiedzial że to sie jej przewidziało dobra poszła spac a tu nagle rozległ sie glosny chuk wszyscy wystraszeni wstali a wujek szybko zapalil światło.siedzieli chwile wystraszeni gadając że to może byc wiatr na dworze a tu nagle kolorowa piłka zturlała się ze strychu wujek szybko podbiegł do drzwi i zamknął je na 4 kłódki ale to nie pomogło nagle otworzyly się wszystkie szafki dzieci piszczały i schowaly sie pod kordłe zaciekawiony wujek podrzedł do sza fek i chciał je zamknąc ale coś przykulo jego uwagę popatrzył się do okna i zobaczył napisany krwia napis ,,NIE ZAMYKAJ SZAFEK!,, wujek nie posłuchal się zamknął szafki a z malej komudki magicznie powiedzmy wyskoczył nóż i wbił mu się w brzuch dziewczynki z piskiem uciekły z domu błąkali sie po podworku bo było bardzo duże za domem zobaczyli grób pisało tam ,,JEŚLI KTÓRAS Z WAS UCIEKNIE Z TEGO MIEJCA ZOSTANIE UKARANA,, dziewczynki nie posluchały się i uciekły bramka sie zamkneła i z domu wyskoczyła zakrwawiona kobieta z nożami wbiła je w plecy dziewczynek i do tej pory nikt nie przychodzi na tą wieś każdy się z niej wyprowadził gdy zobaczyli zwłoki dziewczynek i wujka.

Diabelska piłka

Karolina miała10 lat była normalną dziewczyną która lubiła grać w kosza.Była najlepsza w szkole w tym sporcie.
Jednak nigdy nie chciała mieć piłki w domu,bo te w szkole jej wystarczały.Jednak kiedy miała jechać na
obóz koszykarski i każdy musiał mieć własną piłkę Karolina postanowiła poprosić mamę o jej kupienie.
Kiedy mama Karoli się zgodziła poszły do sklepu sportowego po piłkę.Było tam dużo markowych
piłek np.nike rbk puma.Jednak Karolinie żadna się nie podobała.Kiedy już miały wychodzić
sprzedawca przyniusł jeszcze jedną piłkę.Karolinie bardzo się podobała.Jej cena wynosiła
66,6zł ,a logo to gwiazdka otoczona w koło.Mama kupiła ją Karolinie.Kiedy już wychodziły
sprzedawca powiedział do mamy Karoliny , żeby nie pozwalała jej grać po 23.00 i
zamykała w łazience na noc.Mama dziewczyny powiedziala , że będzie tak robić
i wyszła.Kiedy tylko przyszły do domu Karolina zaczeła rzucać o ściane w domu.
Na noc matka schowała piłkę.Rano jej ją oddała.Za 2h przyjechał kuzyn Karoliny
Bartek.Bartek miał 13 lat.Karolina odrazu pokazała Bartkowi nową piłkę.Poszli na boisko
szkolne.Karola ciągle trzymała piłkę.Kiedy podała ją Bartkowi ten zaczął ją dokładnie
oglądać.Kiedy zobaczył logo lekko się wystraszył ale nie przeją się tym.Kiedy
nadeszła noc mama zapomniała schować piłkę.Co wykorzystali Bartek i
Karola. Grali od 22.00 do 2.59.Kiedy o 3.00 usłyszeli hałas dochodzący
z łazienki Bartek zostawił piłkę i poszedł to sprawdzić.Nie przychodził przez
30min.Karola wystraszyła się i poszła sprawdzić co się dzieje z kuzynem.
Wzieła ze sobą piłkę.Kiedy weszła do łazienki zobaczyła na lustrze krwawy napis
"Nie patrz na prawo".Jednak Kar nie wytrzymała i spojrzała.Zobaczył swojego
kuzyna martwego w wannie z rozprutym brzuchem.Kiedy miała iść po mame
ktoś zagrodził jej drogę ten ktoś to diabeł.Spojrzał na piłkę i powiedział
Karolino trzymasz dziecię szatana przyjdź.Yyyyy kolo głupi jesteś?Karola
odwróciła się i nic więcej już nie widziała diabeł wbił jej nóż w głowe.Następnego dnia w domu karoli było pełno
policji.Zatrzymali jej matkęi skazali na śmierć. Potem do domu pzyszedł sprzedawca zabrał piłkę i oddał diabłu.
Piłka istnieje do dziś i MOŻE TRAFIĆ DO CIEBIE!

Tajemnicza lalka

Sami miała 8 lat. Była mała drobną postacią mieszkającą w domu razem ze swoimi rodzicami. Ale nikt jej nie zauważał wszyscy robili to co do nich należało. Nikt nie zajmował się dziewczynką po za niania Ania. - Przyniosłam Ci śniadanie Sami – Powiedziała wchodząc do pokoju dziewczynki - Nie jestem głodna - Znowu to samo. Kiedy ci wytłumaczę, że twoi rodzi-ce są naprwdę bardzo zapracowani i nie maja czasu żeby się tobą zajmować. - Akurat. Po prostu nikt mnie nie kocha i nikt nie chce. Z wyjątkiem Pepsi - Kogo? - Pepsi. Mojej nowej lalki – Dziewczynka pokazała Ani lalkę. Lalka był w złym stanie. Miała rozczochrane i brudne włosy. Potarganą sukienkę i wysmarowana buzię. - Gdzie ją znalazłaś – Zdziwiła się niania odkładając lalkę na łóżko koło dziewczynki. - Na strychu. Była w jakimś zamkniętym kufrze. - A skąd wzięłaś do niego klucze? - Leżały obok. Niania wyszła zabierając ze sobą tace ze śniadaniem. Popołudniu znalazła dziewczynkę w szklarni bawiącą się lalką. Laka była znowu w gorszym stanie. Jej twarzyczka robiła się trupio blada. Wieczorem Sami bawiła się w jadalni. Lalka znowu była brzydsza. Niania kładła dziewczynkę spać. Lalka leżała u jej boku. Dziewczynka szybko zasnęła. Rano gdy niania przyniosła śniadanie dziewczynce, ale gdy weszła do pokoju zobaczyła, że Sami siedziała na łóżku z pochyloną głową. Na rękach trzymała lalkę. Niania zbliżyła się i dotknęła ręką dziewczynkę, ale ta bezwładnie spadła na ziemię. Martwa. Lalka spadła po chwili po spadnięciu Sami. Drzwi się gwałtownie zamknęły zrobiło się ciemno i zimno w pokoju. Lalka stała się większa... Taka jak przeciętny dorosła wyjęła ze swojej kieszeni nóż z krwią Sami... Ania też zginęła. Ciało Ani i Sami znaleźli rodzice po dwóch dniach. Matka sami zaczęła płakać A ojciec powiedział -- I tak nie były potrzebne tylko utrudniały nam życie. Teraz trzeba schować tę lalkę do kuferka i niech czeka na następną "zabawkę"...

Tuvex ne resamlen, ce te qoui

Matt miał 21 lat, był już studentem. Nie mieszkał z rodzicami, a w małej kawalerce, która dla niego była w sam raz. Pewnego ciepłego, jesiennego dnia miał zamiar spotkać się ze swoim kolegą, studiującym na Akademii Sztuk Pięknych. Matt miał już wychodzić, kiedy zadzwonił telefon, pomyślał, że może dzwoni jego dziewczyna, ale nie. Znów jego ciocia. Tym razem jednak nie pytała czy zjadł obiad, ale z wielkim podekscytowaniem mówiła o jakimś znalezisku, które rzekomo odkopał jej pies. - Kochanie, przyjedź do mnie, bardzo cię proszę Matt, zobaczysz to. - Ale ciociu dziś nie mogę, umówiłem się z Edi'm. - To ten przyszły malarz? To przyjedźcie razem przyda mi się. Po tych słowach w słuchawkach zapanowała głucha cisza, przerażająca. Lecz po kilku sekundach Matt usłyszał piskliwy krzyk cioci. Potem już nic nie odpowiedziała. Chłopak prędko chwycił kluczyki swojego samochodu i pobiegł do niego. Jechał bardzo szybko, słysząc klaksony innych aut. Podjechał pod dom kolegi i powiedział, że muszą jechać cioci, bo coś się stało. Wreszcie podjechali pod jej dom. Ku zdziwieniu chłopaków biała willa ciotki Aldony był pozamykana, nawet okna były pozasłaniane. Edi i Matt po chwili zastanowienia wybili okno w drzwiach i otwarli je. Myśleli, że zastaną ją pobitą, okradzioną, lub nawet zabitą, ale jej wcale nie było. W całym domu było ciemno, tylko w jednym z pokoi na piętrze migały promyki lampki nocnej. Pobiegli tam. Nie było jej w tym pokoju. Ale Matt'a zaskoczył obraz oparty o ścianę, nigdy przedtem go tu nie widział. Obraz przedstawiał tysiące starców, dzieci, kobiety, mężczyzn, noworodków, a pod nim widniał napis „Tuvex ne resamlen, ce te qui" - Bardzo ciekawy obraz, całkiem ładnie namalowany. Nie łatwo jest namalować tylu ludzi i to tak szczegółowo. Hej Matt patrz! - Dlaczego ten obraz ma przybitą deseczkę na środku? - Nie wiem, sprawdzimy, co jest pod nią? - Nie może lepiej nie. Zadzwonię na policję. Cioci nigdzie nie ma. - Dobrze. - Matt wyszedł z pokoju. Stał już przy telefonie, podnosił słuchawkę, kiedy znów usłyszał krzyk, taki sam jak krzyk cioci Aldony. Tym razem jednak krzyczał Edi. Matt pobiegł na górę. Kiedy wszedł do pokoju nie było w nim Edi'ego, tylko ten obraz, ale ta deseczka, która była przybita na środku obrazu leżała koło niego. W miejscu gdzie była przybita był namalowany szatan trzymający widły. Matt jeszcze raz spojrzał na napis pod obrazem, po czym wybiegł z pokoju do sypialni cioci. Zaczął przeszukiwać jej komodę. Wreszcie znalazł to, co chciał - słownik łaciny. Odnalazł to zdanie. „Tuvex ne resamlen, ce te qoui", co dosłownie znaczy „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła"...



"Tu mieszka diabeł..."

Pewnego razu Eliza wracając ze szkoły. zauwazyła bramę. Wiał z niej cichy chłodny wiatr, a w uszach szumiał głos "Chodź do mnie". Nie pójdę pomyślała Eliza i odwróciła się. Biegła do domu bo głos w uszach stawał się coraz głośniejszy, i głośniejszy. Gdy doszła do drzwi domu odgłosy ucichły. Weszła do domu. Nic ciekawego się nie działo. Piesek skakał wesoło merdając ogonem. Eliza zastanawiała się teraz czym mógł być ten głos. Z ciekawości postanowiła się tam wybrać. Przestała się bać, przecież nie wierzy w takie bzdury o duchach. Na mieście było ciemno. Dokładnie się przyjrzała gmachom budynku. Ujrzała napisane krędą słowa: "Tu mieszka diabeł". Pewnie jakieś dzieci się wygupiały i to napisały pomyślała. W tym momencie zrobiło się jaśniej, chmury się odsunęły ale w uszach dziewczynka usłyszała krzyk,pisk. Zdrętwiała ze strachu. Nie poddała się jednak. Weszła przez bramę. Przeszła przez korytarz a na końcu widziała wyjście do ogrodu. Usłyszała krzyki i piski bawiących się dzieci. A jednak nie jest tu strasznie pomyślała i poszła dalej. Ujrzała dwie dziewczynki w jej wieku. Skakały i tańczyły. Jedna miała w ręce lalkę, taką jakąś dziwną smutną płaczącą. Przez chwilkę Elizie wydawało się że lalka prosi o pomoc, ale nie to niemogła być prawda. Dziewczynki przystanęły. Jedna z nich uśmiechnęła się. Gestem sprawiła że Eliza podeszła do niej. Teraz bawiły się razem. Po krótkim czasie dwie dziewczynki zaprosiły dziewczynkę na kolację. Chętnie się zgodziła a gdy przeszła przez próg zobaczyła stosy lalek. Wszystkie smutne i płaczące. Przestraszyła się. do pokoju wszedł ich ojciec, miał kopyta. Przestraszona dziewczynka już wiedziała o co chodzi. Nie było już drogi ucieczki. Usłyszała tylko jedno "Tatusiu mamy nawą zabawkę". Potem obudziła się wśród innych porzuconych lalek. Żałowała że tam przyszła. "Dzieci diabła" pomyślała Eliza a po porcelanowej twarzy popłynęły łzy. Człowiecze łzy.

Nieznane nagrobki

Historia wydarzyła się naprawdę... Działo to się pewnego lata, dwie dziewczyny Cate i Sindy pojechały na dwa tygodnie nad jezioro które mieściło się nieopodal wielkiego lasu. Ich domek stał tuż na jego skraju. Wysokie, szumiące drzewa widać było prawie z każdego okna. Dziewczyny były zadowolone z wyjazdu, słońce woda, zieleń to było to co naprawdę lubiły. Na początku, nie było za ciekawie, rozpakowywanie się szukanie dobrych miejsc na opalanie i chlapanie w wodzie zajmowało dużo czasu, lecz po jakimś czasie, Cate i Sindy były bardo zadowolone z tego że są w tak pięknym miejscu. Dni płynęły bardzo szybko żadnej z nich nie przyszło nawet do głowy gdzie mieszkają i co je niedługo spotka .Żadna z nich nie wierzyła w sprawy nadprzyrodzone, a historie o duchach i wszystko co niewyjaśnione tylko je śmieszyły Pewnego dnia, wieczorem cała rodzina postanowiła rozpalić ognisko, jako, że większość dorosłych była już trochę pijana po rozpałkę wysłały dziewczyny. Cate i Sindy nie były zbytnio zadowolone z tego że późnym wieczorem muszą włazić w głąb lasu, gdzie było pełno komarów, a wyobraźnia robiła swoje, kilka razy cofały się bo któraś rzekomo, coś ujrzała w oddali. Im dalej szły tym mniej widziały bo robiło się coraz ciemniej. Sindy zaczęła się niepokoić i chciała już wracać chociaż nie miały ani jednego kawałka drewna. Lecz Cate stanowczo nakłaniała koleżankę aby iść jeszcze dalej, bo muszą znaleźć drewno. Inaczej nici z ogniska. Sindy coraz bardziej przerażona szła krok w krok za przyjaciółką coraz bardziej się niepokojąc nagle Cate usłyszała głos w oddali lecz Sindy zaśmiała się tylko i poprosiła koleżankę żeby przestała żartować bo to nie jest śmieszne i coraz bardziej stanowczym głosem, wręcz nakazała koleżance wracać, lecz nagle potknęła się o kamień i wylądowała tuż koło kamiennej tablicy, gdy podniosła wzrok z ziemi, jej oczom ukazał się nagrobek. Odruchowo przeczytała napis : Tu spoczywa Kathr.. (reszta zamazana) Kto zakłuca jej spokój niech będzie przeklęty Cate nawet nie zauważyła że Sindy się przewróciła, lecz Sindy zawołała koleżankę słowami : Lepiej się stąd zwijajmy, na to Cate: A co? ducha zobaczyłaś? Cate nawet nie zdawała sobie sprawy z tego że PRAWIE, lecz zawróciła i sama przeczytała napis... Przestraszyła się, nagle usłyszały gwałtowny szum wiatru, wszystkie śmieci i liście zakręciły się za ziemi , o odsłoniły 6 nagrobków, Sindy zaczęła uciekać lecz Cate zatrzymała ją przekonując, że nagrobki nic jej nie zrobią, zaczęły czytać... na kolejnych nagrobkach były już pełne imiona i nazwiska Smither, Smither, Smither... wszystkie nagrobki z ta samą datą śmierci i większy grób Gracy Smither. Była to cała rodzina, wszędzie ten sam napis... Kto zakłuca niech będzie przeklęty... Niech będzie przeklęty... Dziewczyny czytały na głos drżąc, znowu szum wiatru, wydawało im się że słyszą głosy... Zaczęły uciekać nie miały trudności ze znalezieniem drogi do domu, odechciało im się ogniska, przerażone poszły spać. na drugi dzień już ochłonęły. Zaczęły krążyć po okolicy i pytać miejscowych o nagrobki, większość ludzi nic, nie wiedziała, albo nie chciała powiedzieć. Lecz po kilku godzinach poszukiwania informacji zapukały do starego domu, wszędzie wisiały pajęczyny myślały że dom jest opuszczony, lecz, ku ich zdziwieniu otworzyła staruszka z miłym uśmiechem. Gdy dziewczyny zapytały o nagrobki zaprosiła je do środka na herbatę. Po chwili wahania zgodziły się. staruszka opowiedziała im że kiedyś żyła tu wielodzietna rodzina. Ojciec matka, i czwórka dzieci. Ojciec był bardzo spokojnym człowiekiem, nic nie wskazywało na to, że pewnego dnia wróci z pracy i... Pozbijał wszystkich... Dzieci zarżnął nożem a żonę.. Gdy staruszka zaczęła opowiadać o żonie popłynęły jej łzy, chyba bardzo to przeżyła.Sam się powiesił. Dziewczyny podziękowały i wyszły. Był to dzień wyjazdu. Gdy Cate i Sindy były już w samochodzie chciały pożegnać się ze staruszką. Podeszły do drzwi zapukały, nikt nie otwierał lecz im oczom ukazał się plakietka na drzwiach " Grace Smither" Kim była staruszka która z nimi rozmawiała? ... Może chciała, żeby ktoś poznał tajemnicę śmierci całej rodziny? Już się nie dowiemy.

środa, 1 czerwca 2011

Halloween

Paulina była najbardziej popularną dziewczyną w szkole. Miała powodzenie u chłopaków, czego zazdrościły jej inne dziewczyny. O chodzenie poprosił ją Michał, piegowaty i niezbyt przystojny chłopak z jej klasy. Dziewczyna wyśmiała go przed całą szkołą. Niedługo po tym zdarzeniu Paulina zaczęła dostawać dziwne listy z pogróżkami, że ktoś zabije ją w Halloween. Im szybciej zbliżał się ten dzień tym bardziej się bała. W końcu nie wytrzymała i o wszystkim opowiedziała swojej przyjaciółce Karolinie. Karolina niezbyt tym przejęta powiedziała żeby się tym nie przejmowała. Nadeszło Halloween i impreza w szkole z okazji tego dnia. Karolina zniecierpliwiona czekała na Paulinę... W tym samym czasie Paulina szła do szkoły na imprezę. Nagle ktoś stanął jej na drodze... To był Michał. Dziewczyna na początku bardzo się przestraszyła, ale później zaczęła na niego wrzeszczeć i oskarżyła go o listy z pogróżkami. Michał nie zaprzeczył. Nagle porwał ją do pobliskiego opuszczonego domu posadził na krześle i związał. Paulina wrzeszczała jak najgłośniej, ale nikt jej nie słyszał. Michał postanowił się "pobawić". Najpierw rozciął jej brzuch i wyciągnął wnętrzności. Potem powoli podcinał żyły, a na koniec przeciął tchawicę. Następnego dnia policja znalazła Karolinę w takim stanie... Sprawcy nie znaleziono, a takie same wypadki zdarzyły się w okolicznych miasteczkach.

Nieproszony Gość...


Urodzinową imprezę Matylda zorganizowała w domku letniskowym rodziców. Na miejsce dotarli dopiero przed północą od początku mieli taki plan. Ich ekipa uwielbiała horrory więc żeby było strasznie pogasili światła i pozapalali świece. W półmroku zaczeli opowiadać straszne historie. Tomek, Dorota i Basia... Aż przyszła kolej Bartka. Siedział w ciemnym koncie. Z zachrypniętym głosem zaczął snuć opowieść o wilkołaku z tych stron. Gdy skończył, zapadła cisza. I wtedy otworzyły się drzwi. Oniemieli. Stanął w nich Bartek.
- Co się tak patrzycie? Byłam za... potrzebą - zaśmiał się Bartek. Teraz moja kolej? - zapytał się.
Spojrzeli w kąt pokoju. Był pusty, a na strych z trzaskiem zamknęło się okno...




Mumia

Martyna miała wtedy 14 lat. Była akurat na wakacjach z rodzicami i starszą, 19-letnią siostrą - Marzeną. Trzeciego dnia wycieczki rodzice uparli się, żeby wybrać się do muzeum archeologicznego. Był to duży, zbudowany z jasnej cegły budynek. Rodzinka weszła do środka. Wykupili bilety i ruszyli zwiedzać. Martyna w muzeum czuła się dość nieswojo. Być może dlatego, że w żadnym z pomieszczeń nie było okien. Pojedyńcze kinkiety wiszące na suficie dawały efekt półmroku. Również wystawa była dość nietypowa - woskowe figury za szklanymi gablotami przedstawiały dawnych ludzi. Martyna szła przodem - nigdy nie potrzebowała zbyt wiele czasu na oglądanie. Nagle doszła do wystawy poświęconej starożytnemu Egiptowi. Przestraszyła się trochę na widok sarkofagu i mumii, dlatego podskoczyła i odwróciła się. Wtedy doszła do niej Marzena. - Marti, nie wygłupiaj się. To sztuczne - wskazała podbródkiem na mumię w bandażach, nawijając na palec kosmyk szkarłatnych farbowanych włosów. - Uhm. Wiem - ledwie mruknęła Martyna, kiedy światła pogasły. Dziewczynka krzyknęła. Otaczała ją zupełna ciemność, usłyszała pełne zdziwienia i strachu krzyki rodziców i Marzeny. Usłyszała też trzask rozbijanego szkła i dziwny odgłos... jakby jęk, ale nie wydała go ani Marzena, ani żadne z rodziców... Po chwili światła się zapaliły. Rodzice podbiegli do Martyny. - Wszystko w porządku...? To tylko awaria, ale można się wystraszyć, co? - zapytał tata. - Gdzie Marzenka? - padło pytanie mamy. Chyba tylko Martyna zauważyła kosmyk szkarłatnych włosów, który wydostał się spomiędzy bandaży 'sztucznej' mumii za gablotą... Ale nie, rodzice także to zauważyli. Wybito szybę i wyjęto z gabloty martwą już Marzenę... Odbył się pogrzeb. W nocy tegoż dnia Martyna usłyszała jęk... taki sam, jak wtedy w muzeum... Jednak tym razem był on wypełniony wściekłością i niezadowoleniem... A więc strzeż się. Bo pewnego dnia mumia może zapukać też do Ciebie

Krwawa Mary

Ta historia przydarzyła się naprawdę. Do dziś jej nie wyjaśniono. Moja przyjaciółka z wakacji, Ania, miała młodszą siostrę Karolinę. Karolina miała 10 lat i pasjonowała się duchami, zdarzeniami paranormalnymi. Pewnego dnia Karolina wróciła przejęta do domu i zaczęła rozmawiać z Anią. Była podniecona i zdenerwowana. Mówiła, że dowiedziała się od koleżanki, że ktokolwiek o północy, z lustrem, świecą i świętym obrazkiem dwunastokrotnie wypowie słowa "Krwawa Mary", zostanie porwany przez pociąg Widmo i będzie w nim straszył już na zawsze... Anka zignorowała to z kpiącym uśmieszkiem. Następnego dnia rano w łóżku nie było Karoliny. Przerażona mama odkryła kołdrę i... jej oczom ukazała się spora kupka jakby popiołu ułożona w kształt ciała... Karoliny. Od tamtej pory nikt nie znalazł Karoliny, choć szukała jej policja nie tylko w rodzinnym mieście. Pewnego dnia Ania wkładała do pudełek rzeczy Karolinki. Płakała. Za książkami młodszej siostry znalazła fioletowy notesik z napisem DIARY. Otworzyła i zaczęła przeglądać. Karolina pisała tam o różnych rzeczach. O nudnych urodzinach koleżanki, o otrzymaniu niesprawiedliwej pały z matmy, o śmierci ukochanego psa i kupnie nowego... Ostatnia zapisana strona była na pół oderwana. Karolina napisała tam dokładnie to: "Trzeci stycznia 1999 roku, 00:01 Jest minuta po północy, wymówiłam tajemne słowa "krwawa Mary" dokładnie tak, jak mówiła Aśka... I nic. Zastanawiam się, c" Nie było dokończone. Ale na ostatniej stronie notesu róg strony był zagięty. Pod zagiętym rogiem bardzo cienką kreseczką czegoś czerwonego był narysowany pociąg...

Uwięziona księżniczka

Pewnego sierpniowego popołudnia wraz z koleżankami wybrałyśmy się na spacer. Na dworze niebo było błękitne, a słońce błyszczało jak złoto. Wokół nas wszyscy ludzie cieszyli się z pięknej, słonecznej pogody.
Podczas wędrówki rozmawiałyśmy o różnych strasznych rzeczach, o których słyszałyśmy od naszych koleżanek. Gdy oddaliłyśmy się znacznie od domu słońce zakryły czarne chmury i zaczął padać ulewny deszcz. Poszłyśmy do lasu, aby schować się pod konarami drzew. Po krótkim czasie byłyśmy mokre i było nam zimno. Gdy deszcz stopniowo ustawał, zobaczyłyśmy przed sobą wielki zamek, o którym opowiadały nam nasze mamy. Historia zamku związana była księżniczką, która uwięziona była na samej górze wieży. Gdy weszłyśmy do zamku, usłyszałyśmy jakieś kroki. Mimo to, postanowiłyśmy wejść na szczyt wieży i przekonać się, kto zamieszkuje ten zamek. Przed nami pojawiły się duże, drewniane drzwi, które były zamknięte. Wkrótce zrezygnowałyśmy z dalszych poszukiwań i postanowiłyśmy wrócić do domu. Nagle drzwi same otworzyły się i stanął w nich duch pięknej księżniczki. Nie wiedziałyśmy czy uciekać tam gdzie pieprz rośnie, czy zachować spokój. Po chwili byłyśmy już na zewnątrz, ponieważ byłyśmy przerażone. Uciekając nie zauważyłyśmy bagna, które znajdowało się obok zamku. Jedna z koleżanek wpadła tam, a my nie wiedziałyśmy jak możemy jej pomóc. Po krótkiej chwili namysłu zerwałyśmy gruby patyk i wyciągnęłyśmy Justynę. Po wyjściu była ona zziębnięta i cała brudna od błota. Zbliżał się zmierzch, a my chciałyśmy wrócić szybko do swoich domów, lecz nie wiedziałyśmy, która droga jest właściwa. Miałyśmy nadzieję, że ktoś nas odnajdzie. Pocieszając się nawzajem, położyłyśmy się obok siebie i czekałyśmy na pomoc. Przez cały czas słyszałyśmy latające nietoperze i huczące sowy. Myślałyśmy, że nikt już po nas nie przyjdzie i będziemy musiał spędzić noc w tym strasznym, ciemnym lesie. W pewnym momencie Karolina usłyszała jakieś głosy i okazało się, że są to nasi rodzice. Z daleka ujrzeli nas, a my co sił w nogach pobiegłyśmy, aby ich przytulić i poczuć się bezpiecznie w ich ramionach. W drodze powrotnej rodzice opowiedzieli nam, jak zamartwiali się o nas i co przeżyli.
Następnego dnia, gdy obudziłam się w swoim ciepłym łóżku długo myślałam o tym, co nam się przydarzyło. Uświadomiłam sobie, że nie można zbyt daleko oddalać się od domu, ponieważ mogło to się dla nas bardzo źle skończyć. Jednakże dzięki tej przygodzie sama przekonałam się o istnieniu księżniczki uwięzionej na szczycie wieży.

Głupi żart

Kiedyś spotkało się dwuch kolegów Dawid(14lat) i Filip(15lat), Filip skoro był starszy był też odważniejszy pomyślał żeby zrobić kawał koleżnakom, poszli do domu koleżnek schowali się do krzaków i zadzwonili do Alicji(14lat) dziwczyny Dawida i powiedzieli "Zostało ci siedem dni życia"Dziewczyna się przeraźiła i powiedziała to mamie Filip na zajutrz przyszedł odwiedzić Alicje wołał ją ale nigdzie nie mógł jej znaleść zobaczył że krew wypływa z pod drzwi łazienki weszedł a tam Alicja była cała pocięta a oczy były przybite do ściany a na lustrze pisało:"TOBIE POZOSTAŁO JUŻ TYLKO 6 DNI ŻYCIA"Pobiegł do Dawida on był przybyty do sufitu za nogi i żył i mówił "pomocy" po czym coś przebiło mu serce kiedy Filip próbował uciec na podłodze pisało "TERAZ TY"...

Straszna historia została nadesłana przez naszego czytelnika :)

Biały królik


Pewnego razu Sandra pojechała z rodzicami w góry. Jednego dnia została sama w hotelu, ponieważ bolała ją głowa. Pospała  4 godziny. Śniła mu się piękna łąka na której było pełno zwierząt... bawiły się z nią. Jednak nagle ze snu wyrwał ją okropny zapach. Coś strasznie śmierdziało jakąś padliną. Wyszła, by to sprawdzić. Zapach dobiegał z pokoju obok. Pomyślała, że może to lokator tamtego pokoju coś gotował na śniadanie i niedokładnie zmył naczynia... Zapukała raz. NIC. Zapukała drugi. NIC. Zapukała trzeci. NIC!!!. Chciała zapukać czwarty raz ale drzwi same się otworzyły, a w nich stał pół żywy mężczyzna z podrapaną twarzą. Sandra szybko wbiegła do jego pokoju żeby zadzwonić do rodziców. Podbiegła do telefonu, wykręcił numer ale nagle usłyszała jakieś piski z szafy. Bała się otworzyć, ale podeszła żeby rozpoznać po głosie zwierze, nagle drzwi same się troche otworzyły. Sandra nie chciała wiedzieć co tam jest więc je zamknęła. Lecz znowu się otworzyły ale tym razem z trzeskiem że aż odskoczyła na bok. W szafie siedział mały, biały królik. Po chwili usłyszał jakieś ryknięcie a kiedy się odwróciła zauważyła tylko jakieś pazury i poczuł straszny ból w nodze okazało się że w ułamku sekundy już jej niemiała. Umarła. Rodzice Sandry od razu gdy usłyszeli dziwny ryk w słuchawce postanowili wrócić. Ale gdy jechali mieli wypadek. Umarli. Niektórzy przechodnie mówili że wpadli w poślizg. Lecz jedna staruszka ciągle się sprzeczała i mówiła że na drodze widziała białego królika...







EDIT: Ja już od pewnego czasu nie mogę się zalogować na bloggera więc wybaczcie mi, że w ostatnich dniach nie dodawałam strasznych histori.

Krwawiący obraz

Rodzinka w składzie: mama, tata, i 5 dzieci zamieszkali w pewnym domu. Ludzie mówili, że w tym domu straszy. Oni się nie przejęli tym. W domu nie było nic prócz jedynego, pustego obrazu. Próbowali go zdjąć na różne sposoby - nie dało się. Wreszcie dali sobie spokój i zaczęli się rozpakowywać. Co kilka nocy z obrazu spływała krew. W tym samym czasie, ktoś z rodziny umierał. W ten sposób umarło już dwoje dzieci - Natala i Bartek. Oboje mieli po 13 lat. Gdy następnym razem obraz zaczął krwawić, Madzia szła do łazienki. Przechodziła koło obrazu. Obraz zwykle był czysty - nic nie było na nim namalowane. Tym razem na obrazie był krwawy napis: NIE OGLĄDAJ SIĘ ZA SIEBIE. Ale ciekawość zżarłą Madzię. Obejrzała się za siebie i...nic już więcej nie zobaczyła. Ktoś a raczej coś wbiło jej kuchenny nóż prosto w serce. Zwłoki Madzi przeniesiono do jej łóżka. Następnego dnia rodzice zaczęli wieżyć w klątwę przeklętego obrazu. Postanowili z pozostałą dwójką dzieci się wyprowadzić. Niestety dom stanął w płomieniach. Nic nie ocalało. Jedynie przeklęty obraz wisiał w powietrzu jakby wisiał na niewidzialnej ścianie. Z jego ram płynął strumień krwi. Na obrazie był tylko krzywy krwawy napis: ŻEGNAJCIE...

piątek, 27 maja 2011

...

Jak wiecie jest to blog o Strasznych Historiach dopiero się rozkręcamy, więc wiemy , że nie ma szału :)
Będziemy się starać codziennie dostarczać wam nowe straszliwie przerażające historie. Ale, żeby nie było wy też macie szanse pisać dla naszego bloga straszne historie. Wystarczy tylko, że macie bujną wyobraźnię i pomysł na tę historię możesz tez nam opisać coś strasznego co ci się wydarzyło na prawdę w życiu realnym. Wszystkie te historie możecie przesyłać na tego Email'a strasznehistorie120@interia.pl - na każdą nadesłaną nam wiadomość, odpowiemy :) Tylko proszę nie przesyłajcie żadnych strasznych historii skopiowanych z internetu w ostateczności przyjmiemy jeszcze straszne historie przepisane z gazet. Na to wszystko czekamy na powyżej przedstawionym Email'u.



Miłego dnia założycielka i współtwórczynie ;D


Edit: Mam pomysł na konkurs, ale nie może się odbyć bez obserwatorów, więc dołączajcie. (Nagroda-będzie extra)

Nakarm mnie ...

Pewnego pochmurnego dnia mały Janek siedział na strychu i szperał w pudłach z pamiątkami. Nagle zobaczył małego pieska-robota. Wyglądał on strasznie miała wielkie oczy i ostre kły, ale Janek, jak to małe dzieci ciekawe, nie mógł się oprzeć i wziął go do ręki. W jednej chwili ślepia pieska zaczęły się mienic we wszystkich kolorach, a on usłyszał tylko dwa słowa: NAKARM MNIE, a potem znikł. Rodzina małego Janka szukała go długo, ale ciała nie odnaleziono. Po tym zdarzeniu rodzice Janka wyprowadzili sie z tamtad. Dom długo stał pusty, aż do pewnego momentyu, gdy wprowadziło się do niego małżeństwo z dzieckiem, mała Gosią. Gosia juz po kilku dniach znała wszystkie zakamarki domu oprócz jednego STRYCHU. Więc postanoiła tam zajrzec. te miejce nie było wcale niezwykłe. Ale wzrok dziewczynki zatrzymał się na pewnej zabawce, był to piesek. Dziewczynka bez wahania podeszła i wzięła go na ręce. A wnet rozległo sie NAKARM MNIE......

środa, 25 maja 2011

Pies

Pewnego wieczoru 14-letnia Natalia została sama w domu. Było już dość późno, dlatego wyszła na dwór, żeby zawołać psa, który musiał na noc zostawać w domu. Bardzo długo go wołała, ale się nie pojawiał. Pomyślała, że może wszedł do domu gdy nie widziała. Położyła się więc spać. Bardzo późno w nocy przebudziła się, bo poczuła, że coś liże ją po ręce. Pomyślała, że to pies. Poszła do ubikacji, a tam w wannie zobaczyła coś czerwonego. Podeszła bliżej i zobaczyła jej psa!!! Był cały pokrwawiony. Przerażona Natalia obróciła się w stronę lustra, na którym krwią psa pisało: "NIE TYLKO PSY POTRAFIĄ LIZAĆ"